Trener Osobisty | Zdrowie i jedzenie lub na kitel patrzenie
2114
single,single-post,postid-2114,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,paspartu_enabled,paspartu_on_bottom_fixed,qode_grid_1300,qode-content-sidebar-responsive,qode-theme-ver-9.4.1,wpb-js-composer js-comp-ver-4.12,vc_responsive
 

Zdrowie i jedzenie lub na kitel patrzenie

vitamins1

Zdrowie i jedzenie lub na kitel patrzenie

Podczas porannego przeglądania popularnych portali biegowych natknąłem się na bieganie.pl na ciekawy artykuł dotyczący składników odżywczych ważnych dla biegaczy i innych sportowców, na które powinni zwrócić szczególną uwagę. Od razu wspomnę, że kwestia przyswajalności syntetycznych substytutów pożywienia tzw.: suplementów, witamin i minerałów nadal stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Całkiem możliwe, że gdyby nie potężne lobby koncernów farmaceutycznych, okazałoby się, że pod postacią popularnych pastylek, fiolek, tabletek i innych proszków wcinamy mniej dobroczynnych witamin i minerałów niż zjadając zwykłe jabłko. Jednak to tylko moje subiektywne rozważania niczym przecież nieuzasadnione.

Aby jednak mieć większą pewność (hmm… czy pewność może być większa lub mniejsza?), że dostarczamy organizmowi składniki, które zostaną w większym stopni przyswojone (bo naturalne z łona natury), warto rzucić okiem na to, jakie produkty będą dla nas wyjątkowo ważne.

Nie chcąc, aby był to długi i nudny artykuł, jakich wiele dookoła, oparłem się na publikacji zamieszczonej na bieganie.pl, wyciągnąłem z tego to, co bardziej istotne, podparłem swoją raczkującą wiedzą i streściłem poniżej, w zwartej formie to, co powinniśmy spożywać, aby móc żyć zdrowo i uprawiać nasze sportowe pasje z najwyższą efektywnością.

Aby unikać złamań, zwichnięć, nadwerężeń – wapń.

Wapń (Ca) – sery żółte, sery białe, mleko, mleko, sardynki, rzeżucha, jaja buraki, rośliny strączkowe, orzechy i kapusta. Prawie cały wapń zawiera się w naszych kościach/stawach i zębach, a swoje najwyższe stężenie osiąga, kiedy przekraczamy 30-sty rok życia. Pewnie fakt ten przyczynia się do tego, że biegacze ultra- i długodystansowi, to nie to nie młodzieniaszki, tylko my – dojrzali biegacze z drugiej dekady życia! ;-)

Aby wapń mógł być magazynowany i spełniać swoją rolę i nie brakowało nam energii – fosfor.

Fosfor (P) – produkty mleczne, mięso, ryby, wątroba, jaja, sery żółte, groch, marchew. Ten pierwiastek również w większości znajduje się tam, gdzie wapń i ściśle z nim “współpracuje” polepszając mineralizację kości, uzębienia oraz poprawia przewodnictwo oraz wzbogaca zasoby energetyczne (ATP) tzw “szybkiej energii” – z której korzystają nie tylko sprinterzy, ale i biegacze na długich dystansach.

Aby pijąc podczas biegu, nie odwodnić się mimo wszystko – potas.

Potas (K) – banany, morele brokuły, szpinak, marchew, suszone owoce. Reguluje gospodarkę wodną w organizmie, a jego odpowiednie stężenie odpowiedzialne jest za prawidłowe funkcjonowanie naszych mięśni i układu nerwowego.

Aby potas działał, potrzebuje soli, wtedy mięśnie mogą długo i intensywnie pracować – sód.

Sód (Na) – sól, słone przekąski, sery żółte i ryby. Wraz z potasem reguluje stan naszych płynów i elektrolitów i wspólnie (tylko wspólnie) umożliwiają prawidłową pracę naszych mięśni. O ile Jan Kowalski wręcz unikać powinien nadmiaru słonych produktów, o tyle sportowcy wypłukują wraz z potem (słony przecież) spore ilości tego pierwiastka i powinni go uzupełniać odpowiednią dietą. (Chlor, choć ważny, to pominę, bo występuj tam, gdzie sód, więc nie zaprzątajmy sobie nim głowy).

Aby ludzie wyrzucali mnóstwo kasy w błoto – magnez.

Magnez (Mg) – kakao, orzechy, kasza gryczana, pestki dyni, fasola, groch, kukurydza. Jego niedobór kojarzymy zazwyczaj z kurczami mięśniowymi, choć naprawdę znajduje się on nie w mięśniach, a w kościach.

No i te nachalne reklamy zachęcające do kupowania tego i tak najlepiej sprzedającego się suplementu. “Pijesz dużo kawy? Prowadzisz stresujący tryb życia? Cierpisz na niedobór magnezu! Kup koniecznie XXX – Magnez -Ultra – Superman II !” Tak, jestem cięty na ten temat, bo nikt nie opublikuje faktu, że tzw. nadmierne spożywanie kawy i itp nie tyle “wypłukuje” magnez, co upośledza jego wchłanianie. Więc taczkami możemy jeść suplementy magnezowe i taczkami będziemy je później wywozić (tylko widły dobrze byłoby sobie kupić), dopóki nie usuniemy przyczyny, a nie będziemy skupiać się na objawach. No ale to potężny przemysł farmakologiczny i chyba miliardy … z pewnością nie peso’s kolumbijskich.

Aby tlen docierał sprawnie z płuc do mięśni – żelazo.

Żelazo (Fe) – mięso, wątroba, ryby, żółtka jaj, twaróg, orzechy, mleko, warzywa strączkowe. W ciele chłopa jest go ledwie kilka gram, a ciele kobiety (ze względu na menstruacje) o połowę mniej, ale bez niego nie ma właściwie transportu tlenu wraz z krwią, co jak wiemy, decyduje o tym, czy mamy energię do wykonania wysiłku fizycznego, czy też jej nie mamy.

Aby mięśnie oddzielały skórę od kości (a nie tłuszcz) – siarka.

Siarka (S) – mięso i jego przetwory, jaja, mleko, ser i ryby, płatki owsiane, otręby pszenne, ciemne pieczywo. Jest składnikiem strukturalnym naszego ciała i jest głównym składnikiem białka, co też decydująco wpływa, na budowę i rozbudowę naszego układu mięśniowego.

Aby hormony nie wariowały i ładnym być – krzem.

Krzem (Si) – skrzyp (60%), skórki owoców, płatki owsiane, woda źródlana. Oprócz regulacji gospodarki hormonalnej, pomaga on w regeneracji po złamaniach, odbudowie tkanki łącznej, a także poprawia stan skóry włosów i paznokci.

Cynk, lit, mangan, fluor i kilka innych jeszcze pierwiastków odgrywa dla człowieka znaczną rolę, ale miało być krótko i o najważniejszych składnikach, więc tu śmiało możemy zakończyć temat.

W kwestii podsumowania. Raz jeszcze wspomnę, że próbując uzupełniać niedobory poszczególnych pierwiastków za pomocą syntetycznych suplementów, nie wiemy, czy dostarczając go wagowo w 100% wchłonie się on w 50%, 5%, czy poniżej 0,001%. Spożywając odpowiednią ilość produktów naturalnych, możemy śmiało schować głęboko większość popularnych fiolek, czy blistrów, no chyba, że … lekarz przepisał, bo lekarz tylko leczy i pomaga. Żadnej innej on korzyści z recept wypisywania nie ma.

Wyżej zaakcentowany sarkazm nie należy jednak lekarzom przypisywać, bo zawód wykonują swój, jak wszyscy inni, a i przy okazji życie ludzkie ratują. Jednak to, co bez recepty kupić możemy i nie jest naturalnym wyciągiem z roślinki jakiejś leczniczej, lecz cudowną pigułką upiększająco-wzmacniającą, prawdopodobnie odciąży nas nie tyle z dolegliwości, co kasy w portfelu.

A listy wyżej wymienionych produktów wcale na lodówce przyklejać nie musimy. Wystarczy, że wybierzemy sobie po kilka z nich z każdej grupy (i tak w większości przypadków powtarzają się), a biały kitel z pewnością rzadziej oglądać nam przyjdzie. Czego Wam i sobie samemu szczerze życzę.

Poniżej – link do tekstu źródłowego: http://bieganie.pl/?show=1&cat=24&id=6549